niedziela, 15 kwietnia 2012

Dzień Marudy

Od czasu do czasu miewam bardzo kiepskie dni...I to właśnie dziś. :(
Zgubiłam kolczyk z kompletu od mojego chłopaka. Po prostu spadł z półki i zniknął. :( Wprawdzie nie stało się to dziś tylko kilka dni temu, ale wtedy nie miałam czasu go szukać porządnie bo musiałam jechać do Katowic i dopiero dziś przeszukałam porządnie całą łazienkę, ale bezskutecznie. :( Jak kamień w wodę! Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, chyba anihilował...już straciłam nadzieję na jego odnalezienie a był taki piękny!, a przede wszystkim miał ogromną wartość uczuciową dla mnie. Przepłakałam pół dnia :(
Na domiar złego wczoraj okazało się, że sklep internetowy w którym zamówiłam jakiś czas temu tkaniny do haftu nie przysłał mi ich jeszcze, bo nie dostali wpłaty - a ja zrobiłam przelew na konto od razu po zamówieniu. I znów się zdenerwowałam...
Przyjechałam do Katowic żeby się uspokoić i podłubać sobie trochę  - postanowiłam dokończyć sutaszową bransoletkę do zegarka, bo zegarek to najważniejszy rekwizyt na kardiologii dziecięcej (wg jednego doktora), którą mam w tym tygodniu, a mój nie ma bransoletki, gdyż stara się zepsuła. I co? Zapomniałam kleju! I jak ja mam ją teraz skończyć jak nie mam czym podkleić filcu? :(
Nie miejcie mi za złego tego długaśnego łzawego wywodu, ale musiałam się wygadać..
Pozdrawiam wszystkich czytających i życzę lepszego wieczoru i nastroju niż mój. :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz